Autor Wiadomość
Leczysław Kerdgeniusz
PostWysłany: Pią 16:09, 08 Cze 2007    Temat postu:

A jak Smile
piotrek
PostWysłany: Pią 13:16, 08 Cze 2007    Temat postu:

No właśnie... prawie to dobre słowo...
Leczysław Kerdgeniusz
PostWysłany: Sob 22:51, 27 Maj 2006    Temat postu:

Mamy LCD, to ni psuje wzroku Razz prawie Razz
Maaarynia
PostWysłany: Sob 20:50, 27 Maj 2006    Temat postu:

czytałam ale nie [sując tak bardzo oczu
Leczysław Kerdgeniusz
PostWysłany: Sob 19:07, 20 Maj 2006    Temat postu:

Michała jednak to nie wzruszyło i zwyczajnie, okrutnie zapalił światło. Pod sufitem zajaśniała żarówka, której było jednak wszystko jedno. Nie obchodziło jej, że zrobił się przeciąg, że Michał obrócił się i zamykał drzwi a okno otworzyło się bezszelestnie na oścież. Żarówka sama ledwie przygasła, ale to i tak nie z własnej woli, której najprawdopodobniej nie miała, ale z zupełnie innej przyczyny. Michał z kolei tu nie okazał się ignorantem i ponieważ w pokoju zrobiło się ciemniej odwrócił się od drzwi i wlepił oczy w ledwie tlącą się żarówkę. Jego uwaga nie mogła jednak pozostać na owym świecidełku, gdyż w tym momencie przez okno powoli wlatywał jakiś dziwaczny przedmiot. Był on kulisty, biały z czerwoną niby tęczówką. Można go było wziąć za latające oko, gdyby nie to, że żadne oko nie ma z tyły srebrnej gwiazdy ani kilkudziesięciometrowego, metalowego nerwu wzrokowego.
Dziwne okopodobne coś „rozglądało” się po pokoju. Stalowy przewód był giętki jak jakiś cieniutki wąż i robił ze sobą cuda, jakich mało od samej gwiazdy aż ginąc daleko za oknem.
Michał usilnie próbował wybiec z pokoju, jednak nie potrafił zrobić ani jednego kroku. Chciał uciec jak najdalej, ale czuł się jak sparaliżowany. Pragnął się ruszyć, lecz jego nawet największe wysiłki nie przyniosły najmniejszego skutku. Czuł, że trzyma go w swoich objęciach jakaś potężna moc, której sam nie jest w stanie przełamać. Chciał zawołać pomoc, jednak również głos miał odjęty.
Nie mogąc nawet drgnąć, a co dopiero uciec poddał się obcej mocy i zaczął obserwować oko. Był ciekawy, czym to coś w rzeczywistości jest. Starał się jednocześnie zachować jak najwięcej sił na później, nikt nie wie, co go może spotkać za chwilę. Może będzie musiał walczyć o wolność, może będzie musiał uciekać, a może znów coś innego. Któż to może wiedzieć? Zżerała go ciekawość, dlaczego został przez to coś napadnięte, gdy to na niego spojrzało i zatrzymało się w bezruchu.
Wtem światło błysnęło i zgasło, gdyż pewnie obojętna i na to żarówka eksplodowała zmieniając się w tysiące maleńkich kryształków szkła. Wśród ciemności, jaka zapanowała dookoła jedynym, co było widać, była ciemnoczerwona plamka na dziwacznym oku.
Wtem ciemność nie do przebicia zapanowała nie tylko dookoła Michała ale także i w nim samym. Nic nie czół, o niczym nie myślał, nic nie wiedział. Ostatnim, co pamiętał było dziwne uczucie bezwładności, jakby się unosił w powietrzu. Później nastała już wspaniała błogość i lekkość, jaką się czuje gdy jest się na skraju snu. Tak więc Michał nie wiedział czy już śni, czy jest… wciąż… na jawie…
Leczysław Kerdgeniusz
PostWysłany: Sob 19:05, 20 Maj 2006    Temat postu:

Nie czytałaś innych książek??
Leczysław Kerdgeniusz
PostWysłany: Śro 18:48, 10 Maj 2006    Temat postu:

Daleczego tak uwarzasz??
Maaarynia
PostWysłany: Śro 11:01, 10 Maj 2006    Temat postu:

dłuugie
Leczysław Kerdgeniusz
PostWysłany: Wto 22:11, 09 Maj 2006    Temat postu:

Dalsza część Razz

Nie przeszkadzając dziadkowi dwaj bracia zabrali z zabytkowego stołu, na którym grali postawionym przed fotelem kilka drobiazgów, które niewątpliwie mogły im się przydać do rozrywki tam, gdzie się właśnie udawali, a było to nic innego jak pokój z telewizorem. Przeszli przez drzwi po lewej od kominka i znaleźli się w niewielkim holu.
-Co obejrzymy Maciek? -Zapytał Michał zamyślony nad czymś.
-Chyba są dzisiaj „Najwięksi z największych”. -Odparł jego brat.
-Dobra! To włączaj, ja idę zobaczyć do pokoju na górze. -Michał właśnie o tym pokoiku myślał. Wiedział już od dawna, że w pokoju babci na górze był remont i chciał zobaczyć jego teraźniejszy stan od samego początku pobytu u dziadków. Wcześniej jednak głupio mu było opuszczać dziadka i rodzeństwo, bał się też, że przegapi jakiś numer dziadka. Już prawie zapomniał o niedawnych słowach dziadka, które Michał z pewnością nazawły największym numerem. -Chyba że idziesz ze mną?
-Nie, zawsze chciałem to obejrzeć! -Powiedział Maciek włączając telewizor- Ooo! Michał, pospiesz się! Już się zaczynają.
Michał idąc po schodach przeżywał natłok przeróżnych myśli. Potrafił się jednak skupić na jednej. Na jednej, która wydała mu się najważniejsza. Myślał, więc teraz o rodzicach! O rodzicach, którzy znowu zostawili ich tutaj, bo musieli polecieć do Niemiec, w sprawach jakiejś wielkiej transakcji, którą zawalili ich poprzednicy. O rodzicach, którzy nie poświęcali mu, a wręcz całej trójce razem wziętej nawet minuty dziennie. Interesy i jeszcze raz interesy. Cały czas tylko praca, o tyle, że oni sami nic z niej nie mieli, gdyż wszystko zabierał ich szef! Potrafił podziękować i pogratulować im jedną, jednocześnie zabierając wszystkie zasługi sobie drugą ręką. Urządzał ich ciągle tak, że gdyby nie dziadkowie ledwie wiązaliby koniec z końcem. Szef był zwykłym wyzyskiwaczem, jednak nie pozbawionym charyzmy. Potrafił kazać Suchowskim raz na tydzień lecieć z delegacją, transakcją, przesyłką, gdy jego inni pracownicy zwyczajnie sprawę zawalili i Bóg wie z czym jeszcze za własne pieniądze bo sam był na tyle leniwy, że nie raczył tego zrobić osobiście, ani chociaż pokryć kosztów, nawet w sprawach prywatnych. Trzeba było, więc wysłać swoich najlepszych pracowników, którzy patrzą na niego jak na zbawiciela, zbawiciela, który uchronił ich przed sukcesem i wszelkimi perspektywami już na samym początku... Ale nie czas teraz wspominać. Prezes zniewolił rodziców Michała już dawno, a teraz sprawa nie toczyła się w przeszłości, kiedy wszystko przez krótki czas było piękne i wspaniałe, ale w teraźniejszości, gdy on wraz z rodzeństwem zostawali u dziadków, co chwila na kilka dni, bo ich opiekunów nie było. Michała najbardziej właśnie to w nich denerwowało. Nie to, że zniszczyli życie sobie, a może nawet im, nie to, że żyli niemal na skraju ubóstwa, ale to, że nie liczyli się z nimi.
Michał znalazłszy się przed drzwiami do pokoju babci zadał sobie na głos pytanie:
-Czy, i kiedy to się zmieni?
Nie wiedział, że niebawem owe pytanie przestanie go dotyczyć i że nigdy nie będzie mógł sobie na nie odpowiedzieć.
Michał wszedł do pokoju. Niewielki gabinecik, w którym babcia spędzała całe dnie była o tyle przestronny, o ile po prostu pusty. Seledyn, który obległ ściany otaczał Michała zewsząd nie licząc wielkiego, nowego, drewnianego, lekko uchylonego okna, ani drzwi za Michałem, które również takie były. W pokoju było zimno, gdyż marcowe powietrze miało już od wielu godzin wietrzyć pokój od zapachu nowej farby i kleju. Michałowi było więc chłodno, chociaż był ubrany dosyć ciepło. Od dołu bił bardzo przenikliwy chłód. Michał błogosławił dzidka, że nie kazał im zdejmować butów. Gołe drewniane listwy z niewiadomego powodu były zimniejsze od wszystkiego innego. Stała na nich jedynie stara, zapadnięta wersalka bez żadnego okrycia. Michał pamiętał, jak w dzieciństwie skakał po niej aż się zarwała jak gdyby mszcząc się i łamiąc mu nogę. O tego czasu postanowił nie wchodzić ani na meble, ani na drzewa. Można by było powiedzieć, że dostał lęku przed samoistnym lataniem, a raczej przed uczuciem nieważkości towarzyszącym skakaniu i spadaniu. Między innymi właśnie dlatego nigdy nie lubił snów, w których mógł spaść z dużej wysokości. Prawie nigdy ich zresztą nie miał. Nie miał też żadnych innych fobii, na przykład klaustrofobii, więc nie mógł współczuć samotnej żarówce przebywającej praktycznie całe swoje życie, a raczej działanie zupełnie samej i zamkniętej w pustym pokoju. Co najwyżej mógł współczuć jej, jako zwisającej spod sufitu.
Leczysław Kerdgeniusz
PostWysłany: Wto 23:04, 02 Maj 2006    Temat postu:

Jak nie przeczytasz, to na pewno.
Maaarynia
PostWysłany: Wto 20:49, 02 Maj 2006    Temat postu:

jaaa... tylko tak ale na forum nie chce mi się czytać poraz 100. I tak będxzie, że nigdy nie czytałam...
Leczysław Kerdgeniusz
PostWysłany: Pon 17:29, 01 Maj 2006    Temat postu:

Bogata wypowiedź Razz przeczytałeś te fragmęty chociaż??
piotrek
PostWysłany: Pon 10:31, 01 Maj 2006    Temat postu:

Mnie tam pasi. Fajna ogólnie jest.
Leczysław Kerdgeniusz
PostWysłany: Nie 23:10, 30 Kwi 2006    Temat postu:

LOL
I jak, może być powieść??
Maaarynia
PostWysłany: Nie 22:26, 30 Kwi 2006    Temat postu:

no pewno, że pewno

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group